Wczoraj widziałam się z mężem.
Rety,ile to emocji...Niby rozmawialiśmy normalnie,ale w środku....Burza. Jak to się stało, że po 23 latach jesteśmy osobno? Przecież mieliśmy być razem na starość. We dwoje przecież łatwiej... Pamiętam mnóstwo miłych chwil,te złe jakoś się zacierają,nie bolą tak. Ostatnio koleżanka uświadomiła mi, że mąż nawet nie stara się o to, żebyśmy do siebie wrócili. Znaczy to, że jest mu teraz dobrze. Więc nie wiem dlaczego czasami wydaje mi się, że jest tak bardzo,bardzo smutny... Choćby nawet, przecież to nie moja sprawa. A jednak o tym myślę...Czasami tak mnie ściska....Wiem, że nie powinnam się odwracać tylko patrzeć przed siebie, nauczyć się żyć bez niego...Ciekawe,ile czasu na to potrzebuję. Wstyd mi, że nie doceniam tego co mam,tylko skupiam się na tym,co straciłam.Ale uczę się dopiero...